Kontrola Zarządcza – a jednak można!

W swoim pierwszym wpisie na niniejszym blogu chciałbym poruszyć temat Kontroli Zarządczej. Nie, nie będę narzekał i wytykał ewentualnych błędów czy luk w całej koncepcji. Jako audytor jestem gorącym zwolennikiem „good governance” w polskim wydaniu i z całym przekonaniem popieram tę koncepcję. Zapewne każdy audytor, czy to poznając daną jednostkę, czy przygotowując się do konkretnego zadania audytowego, zapoznaje się z oświadczeniem o stanie kontroli zarządczej (oczywiście o ile takie zostało sporządzone). Ja robię podobnie, często oświadczenia są krótkimi dokumentami stwierdzającymi, iż wszystko jest w jak najlepszym porządku, wszystkie kryteria oraz standardy są spełnione i w ogóle jednostka funkcjonuje świetnie. Z mojej perspektywy oświadczenie służyć ma doskonaleniu jednostki, być swoistą deklaracją najwyższego kierownictwa co do stanu swojej jednostki oraz sposobu na usprawnienie jej działalności. Trudno mi się zgodzić z osobami twierdzącymi, że w urzędzie X czy Y KZ nie funkcjonuje, trudno żeby jednostka nie miała regulaminów, zakresów czynności oraz nawet podstawowych regulacji i celów (faktem jest, że mogą być one nieprzestrzegane, czy być nieadekwatne, ale to już słabość KZ, a nie jej brak). Robię się także mocno podejrzliwy, gdy oświadczenie jest wspomnianą już wcześniej laurką zdobiącą jednostkę i jej kierownika – po prostu wiem jak funkcjonuje administracja i wykazanie efektywności funkcjonowania oraz monitorowania wyznaczania celów leży często poza możliwościami urzędników. Wpis miał być jednak o pozytywach, jak sugeruje sam tytuł, więc wyjaśniam w czym rzecz. W trakcie przeglądu poprzedzającego audyt jednostki samorządowej, przejrzałem oświadczenie o stanie KZ podpisane przez kierownika. Z lekkim uśmiechem przeczytałem, iż KZ funkcjonuje adekwatnie itp. Nie jestem osobą złośliwą (naprawdę!), jednakże od razu zaplanowałem weryfikację podstaw sformułowania takiej oceny, pokrywało się to zresztą w dużym stopniu z celem i zakresem mojego zadania. 

Proszę państwa, im zadawałem więcej pytań i prosiłem o kolejne dokumenty moje oczy otwierały się ze zdumienia. Otóż natrafiłem na jednostkę, gdzie kierownik wiedział jakie są postawione przed nim zadania, miał zaplanowane jak alokować środki finansowe na ich realizacje i wiedział co w danej chwili robią jego ludzie i na jakim etapie realizacji są poszczególne cele. I tyle! Tylko tyle. Może zarządzanie ryzykiem tej jednostki nie było doskonałe, może kierownik nie posługiwał się precyzyjnie terminologią Standardów Kontroli Zarządczej, a jednak w sprawozdaniu z owego audytu umieszczone zostało zdanie, iż proces planowania zadań, nadzoru nad ich realizacją oraz sprawozdawczości uznać można za dobrą praktykę a jednostka jest w stanie rozliczyć się z każdej godziny pracy jej personelu i każdej jednostki zrealizowanej pracy. Malkontenci i niedowiarkowie – a jednak można!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kontrola wewnętrzna a audyt wewnętrzny

Komentarz do projektu ustawy o ochronie osób zgłaszających naruszenia prawa